Ustawienie do światła. Ile cienia, ile światła?
Wyjść z cienia. Za dużo światła. Roztaczać światło. Zmierzać ku światłu. Światło! Cokolwiek by nie mówić, w fotografii najważniejsze jest światło. To ono kreuje nastrój, nadaje kształt, wydobywa, podkreśla. Jest w stanie nadać znaczenie pozornie nieistotnym tematom.
Jeśli jest światło, to musi być i cień. Jeśli chcemy dramatu, to nasze opowiadanie możemy oprzeć na dużej ilości światła i cienia, czyli różnica między liczbą przysłony w najjaśniejszym punkcie a liczbą w najbardziej zacienionym będzie wysoka. Może to być nawet kilka przysłon.
Wprowadzenie w kadr sporej ilości głębokich cieni sprawi, że obraz będzie tajemniczy, a nawet ponury. Większa ilość jasnych plam, wykorzystanie światła zapewni zupełnie inny odbiór – pozytywny. To my decydujemy ile cienia znajdzie się w kadrze, jak bardzo obraz będzie kontrastowy i jakie wrażenie będzie robił. Jeśli chcemy uzyskać jasny obraz z ledwie zaznaczonymi cieniami, postarajmy się znaleźć jasne tło, albo je odpowiednio doświetlić i unikając ciemnych elementów skomponować zdjęcie w tzw. high key.
Odpowiednio – w drugą stronę, ciemne elementy na ciemnym tle, to low key. Komponowanie w ten sposób obrazów pozwala na uzyskanie wspaniałych efektów, ale też wymaga precyzyjnej ekspozycji, aby poszczególne elementy były czytelne. Bardzo trudno uzyskać poprawną ekspozycję używając automatycznych nastawień aparatu, którego system polega na dopasowaniu naświetlenia do średniej, czyli 18% skali szarości. W ten sposób jasny obraz może być przyciemniany, a ciemny rozjaśniany. Lepsze są nastawy manualne i pomiar światłomierzem albo korekcja ekspozycji +/-.
Jeszcze jedno „jeśli”? Jeśli nie tylko patrzymy, ale i widzimy, mamy możliwość lepszego posługiwania się językiem fotografii. Jeśli świadomie używamy narzędzi, doskonalimy ten język.